Mężni w wierze
Z księdzem Andrzejem Trojanowskim, diecezjalnym egzorcystą, wykładowcą teologii, o Anneliese Michel, nękaniu przez złego ducha, wzrastającej liczbie egzorcystów w Polsce i na swiecie, egzorcyzmach i mocy Różańca, rozmawia Jadwiga Knie-Górna
Był Ksiądz w Niemczech, gdzie nie tylko odwiedził dom, w którym mieszkała Anneliese Michel, ale także spotkał się i rozmawiał ze świadkami jej niezwykłego życia. Prawda jednak jest taka, że wiele osób nie wierzy w te wydarzenia…
- Historia związana z Anneliese Michel jest podwójnie trudna. W jej przypadku mieliśmy do czynienia z działaniem złego ducha, które w tajemniczy sposób zostało dopuszczone przez Pana Boga, i to nie ze względu na winy tej młodej dziewczyny wyróżniającej się wyjątkowym zrównoważeniem psychicznym i zdrowiem duchowym. Historia Anneliese Michel to nie jest historia zmagania się ze złem z powodu własnej nieprawości, co by tłumaczyło w jakikolwiek sposób nękania, których doświadczyła podczas swojego życia.
Problem, przed którym wzdryga się nasz umysł, polega na tym, że trudno nam zrozumieć i uwierzyć w powody, dla których Pan Bóg w ten sposób pokierował jej życiem. Bez jakiegoś wewnętrznego światła wiary i bez głębszego wniknięcia w historię jej życia trudno pojąć, dlaczego zaznała tak wielkiego cierpienia duchowego i fizycznego. W jej przypadku trudność polega na przyjęciu do wiadomości, że Pan Bóg pozwala niektórym osobom w sposób wyjątkowo okrutny cierpieć, by z punktu wiedzenia tego świata przegrać, bo dziewczyna przecież zmarła, ale z punktu widzenia wiary wygrać, bo umiera zjednoczona z Chrystusem w Jego cierpieniach. Osobiście wierzę, tak jak wiele innych osób, że w szczególny sposób będzie miała udział w Jego chwale. Anneliese Michel miała szczególną misję do spełnienia w naszych czasach i pod tym względem jest to przypadek wyjątkowy.
Dlaczego, przecież w historii Kościoła można wskazać osoby kanonizowane, które przez jakiś czas były nękane przez złego?
- To prawda, taką świętą jest Miriam z Betlejem, czasowo także była dręczona Włoszka św. Gemma Galgani. Anneliese Michel jest szczególnym przypadkiem dlatego, że jej opętanie skończyło się śmiercią.
W większości przypadków mamy do czynienia z dręczeniem przez jakieś otwarcie się na siły demoniczne z powodu niewierności Bogu, zwłaszcza wobec pierwszego przykazania, i ta niewierność powoduje właśnie wchodzenie w relacje z szatanem, w wyniku których demon przejmuje władzę nad człowiekiem. Przecież już sam Jezus dokonywał egzorcyzmów, są to wydarzenia adresowane do wiary człowieka. Uwolnienia były znakiem obecności Królestwa Bożego. Słowa Pana Jezusa – „jeżeli Ja palcem bożym wyrzucam złe duchy to znaczy, że przyszło do was Królestwo Boże” – wyraźnie wskazują nam, że egzorcyzmy Jezusa wpisywały się w sferę Jego znaków mających doprowadzić do wiary. Tak samo i dziś świat duchowy i uwolnienia, które się dokonują, jak i walka ze złem, przybierająca czasem charakter spektakularny odwołują się do wiary człowieka. Człowiek stając wobec takich wydarzeń, pyta o swoją wiarę i w wierze udziela odpowiedzi na to, co widzi. Oczywiście są to także wydarzenia, na które udziela się odpowiedzi na bazie rozumu, ale rozumu oświeconego wiarą, gdyż posługa uwolnienia nie abstrahuje od przesłanek rozumowych, wręcz przeciwnie, odwołują się do teologii, która jest przecież nauką wymagającą zarówno rozumu, jak i wiary.
Wspomnijmy o Piotrze, przyjacielu Annelise. Jest to piękna postać z wielu względów. Chciałabym porozmawiać o jego niezwykle czystej i wiernej miłości, trwaniu przy ukochanej do końca…
- Jego niezwykłość przekładała się na język codziennej troski, walki ze zniechęceniem. Piotr rzeczywiście kochał Anneliese prawdziwie, choć miłość ta domagała się od niego wyjątkowej ofiary. Uczestniczył w egzorcyzmach, był wielokrotnie świadkiem okrutnych cierpień, jakie zadawał jego miłości zły duch. Jednak nigdy nie odrzucił Anneliese, trwał wiernie przy niej do końca jej życia, nie brzydził się nią, nie zdezerterował, ale towarzyszył jej jako kochający chłopak. Ta historia miała niewątpliwie duży wpływ na jego późniejsze życie. Uczestnicząc w życiu Anneliese, wręcz dotykał na co dzień, z punktu widzenia ludzkiego, gorszących, niewyjaśnionych planów Bożych i to cierpienie niewinne, którego doświadczał w swojej dziewczynie, wystawiało jego wiarę na ogromną próbę.
Bo jak wierzyć i jak kochać Boga, który dopuścił do takich wielkich cierpień jego ukochaną dziewczynę. Piotr nie zwątpił tylko dlatego, że widział, że Anneliese jest bardzo dzielna, że jej cierpienia nie były naznaczone ciemnością, beznadziejnością czy jakąś rozpaczą. Wręcz przeciwnie, jej postawa duchowa, wielkoduszność, niezwykła radość wyrażana przez wiele gestów - jak świadkowie jej życia wspominają, była osobą bardzo spontaniczną, radosną i zrównoważoną - były dla niego umocnieniem i światłem. Prawdą jest, że była to para pod tym względem niezwykła. Nieczęsto mamy do czynienia z miłością i wiarą, które domagają się tak wielkiej ofiary. Dla wszystkich, którzy uczestniczymy w cierpieniu drugiej osoby, zarówno w cierpieniach duchowych, psychicznych, jak i w jakichś przeciwnościach losu, postawa Piotra i jego przywiązanie do Anneliese może być zachętą i inspiracją. On pokazał nam, że traumatyczne życiowe sytuacje można pokonać ofiarną i wierną miłością.
Drugą niezwykłą osobą w tej historii, także szczególnie boleśnie doświadczaną, była matka Anneliese. Jakie wrażenie na Księdzu zrobiła jej osoba?
- Jestem pod wielkim wrażeniem jej niezwykle silnej osobowości. W kontakcie z nią uderza ogromne zrównoważenie wewnętrzne, siła wiary, która ożywia jej modlitwę. Widziałem, że jest to kobieta żarliwie się modląca, przeżywająca tajemnice Różańca. Jestem głęboko przekonany, że to głębokie życie modlitewne nie zabiło w niej wiary w Pana Boga, kiedy jako pierwszy świadek okrucieństw złego patrzyła na niewypowiedziane cierpienie swojego dziecka. Jej spokój, jej duch wiary i ufności, jaki z niej wręcz emanuje, jest dla mnie dowodem współpracy z łaską Bożą. To obraz matki, która do dziś pełni swoje powołanie poprzez ciągłą modlitwę. Myślę, że jej nieustanne przeżywanie tajemnic Różańca św., szczególnie tajemnic bolesnych, dało jej wewnętrzne światło, pozwalające poprzez cierpienie córki urzeczywistnić się z cierpieniem samego Jezusa, który cierpi w ciele mistycznym, jakim jest przecież Kościół. Matka Anneliese jest przykładem niezłomności wiary i zachowywania pokoju wewnętrznego, pomimo wydarzeń, jakie nazwalibyśmy tragedią ludzką. Nie mam wątpliwości, że jej postawa i pokój wewnętrzny, jakim promieniuje, jest owocem nieustannej modlitwy, czyli obecności Boga w jej życiu.
Liczba egzorcystów rośnie nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Można zatem założyć, że problem nękania i dręczenia przez szatana narasta. Proszę powiedzieć, jak powinny zachowywać się osoby, które są blisko osób opętanych?
- Mówimy o opętaniu, ale może sprecyzujmy, czym ono jest. Wyobrażenia ludzi są ukształtowane przez wizje horrorów, książek czy obiegowych i powierzchownych pojęć na ten temat. Skłonni jesteśmy uważać, że działanie złego ducha przejawia się właśnie w opętaniu, wówczas mamy do czynienia z manifestującym się działaniem zła. Trzeba jasno powiedzieć, że w interesie upadłych aniołów jest nieujawnianie siebie. Przede wszystkim nie zależy im na opętaniu człowieka, ale na doprowadzeniu go jako istoty bożej do odstępstwa wobec Boga, do zerwania życiodajnej więzi z Nim. Opętanie ludzi jest czymś bardzo efektownym, trzeba jednak podkreślić, że najbardziej niebezpieczną formą zniewolenia jest świadome trwanie w grzechu ciężkim, czyli radykalnym wyborem czegokolwiek lub kogokolwiek wbrew samemu Bogu. Tutaj przede wszystkim mamy do czynienia z wewnętrznym, duchowym spętaniem człowieka, kiedy jego wola, na skutek wyboru zła, jest chora i niezdolna do opowiedzenia się za Bogiem.
Często dziś mamy do czynienia z myśleniem, wręcz oderwaniem wszystkiego, co jest związane z diabłem od grzechu, gdy tymczasem to właśnie grzech doprowadza człowieka do przyjaźni z diabłem. Wewnętrzne spustoszenie człowieka najczęściej odbywa się po cichu, jednak to ono jest najbardziej niebezpieczne. Natomiast wiele osób uważa, że z szatanem spotykamy się dopiero wówczas, kiedy jest ktoś opętany. Należy tutaj wyjaśnić, że opętanie jest skrajną formą przejęcia władzy nad człowiekiem przez szatana. Człowiek staje się niejako jego narzędziem, zły duch przejmuje władzę nad jego zmysłami i wtedy faktycznie mówimy o opętaniu, jednak są to przypadki jednostkowe.
Wielokrotnie natomiast mamy do czynienia z wieloma formami dręczenia, napaści czy nękania, które spowodowane są przylgnięciem człowieka do zła, czyli swojego rodzaju otwarcia furtki dla diabła. Na wszystko trzeba patrzeć nie z perspektywy szatana, ale Pana Boga. To nie diabeł kieruje życiem człowieka, ale Pan Bóg, który w swojej opatrzności wykorzystuje nawet te złe momenty zmagań ze złym duchem. Dręczenia demoniczne uzmysławiają człowiekowi, że zło jest niebezpieczne, że rodzi cierpienie, że spektakularne zewnętrzne manifestacje diabła nie świadczą o zwycięstwie demona w życiu człowieka, lecz o tym, że światłość i moc Boża ujawniają się w trosce o danego człowieka.
Ksiądz Jan Szymborski, najstarszy polski egzorcysta, powiedział mi kiedyś podczas rozmowy, że demony ujawniają się tylko wówczas, kiedy przegrywają.
- Kiedy człowiek zniewolony przez złego zbliży się czy znajdzie się w obrębie promieniowania sacrum, czyli obecności Bożej, to zły duch wtedy zawsze się ujawnia, ponieważ to Bóg zmusza go do ujawniania się na zewnątrz. Także spektakularne uwolnienia, jakich dokonywał Jezus, były dla ludzi znakiem obecności Królestwa Bożego. Tak samo jest i dzisiaj, opętanie demoniczne ujawnia się z powodu obecności Boga wśród nas.
Egzorcyzmy pokazują także ogromną siłę Matki Przenajświętszej. Dlaczego demony tak bardzo boją się Maryi?
- Podczas egzorcyzmów radykalnie ukazana jest prawda, w którą Kościół wierzy od samego początku, że Maryja jest postrachem dla złych duchów kilku teologicznych względów. Odwróciła grzech Ewy, jest Niewiastą, która nie dała się zwieść złemu duchowi, lecz przez całkowite posłuszeństwo i zawierzenie Bogu zwyciężyła złego ducha. W szczególności poprzez swoją całkowitą pokorę i oddanie się Bogu, poprzez całkowitą czystość w znaczeniu umiłowania Boga aż do końca jest osobą, która w dziele zbawienia odgrywa wyjątkową rolę.
Jest Arką Przymierza, dzięki Niej Zbawiciel przychodzi na świat, i Maryja poprzez swoją świętość jest szczególnie znienawidzona przez złego ducha i ilekroć jest to możliwe, tylekroć ta nienawiść upadłych aniołów gwałtownie wybucha przeciwko Niej. Doświadcza tego wielu duszpasterzy i może to poświadczyć wielu egzorcystów, gdy modlimy się nad osobami zniewolonymi przez zło i trwa modlitwa do Matki Bożej, Jej obecność w czasie tej modlitwy wywołuje pełne wrogości i nienawiści reakcje szatana. Dla nas wszystkich uczestniczących w tej modlitwie i świadków reakcji złego w osobach opętanych jest to niezwykła katecheza o świętości Matki Bożej i Jej mocy nad szatanem. Katecheza, że warto chronić się pod Jej opiekę przez różne modlitwy, szczególnie odmawiając Różaniec.
Chciałabym jednak powrócić do pytania, jak my, ludzie wierzący, powinniśmy wspierać ludzi nękanych, dręczonych przez złego?
- Chciałbym jasno i zdecydowanie powiedzieć, zarówno w oparciu o swoje doświadczenia, jak i innych egzorcystów, że kiedy mamy do czynienia z osobami nękanymi w różnoraki sposób przez złego ducha, to mamy do czynienia z osobami pragnącymi powrotu do Boga i nawrócenia! Mamy zatem do czynienia z dziećmi Bożymi, które pragną powrócić do swego Ojca i na tej drodze właśnie z tego powodu napotykają napaści ze strony złego. Te osoby wielokrotnie są dla nas wszystkich wierzących przykładem wiary, męstwa w wierze, ponieważ pokonują wiele udręk i toczą bardzo często trudną walkę duchową ze złem. Właśnie przez swoją wiarę, wyrażoną przez niezłomność, przez cierpienia, cierpliwość i wytrwałość w modlitwie stają się dla nas przykładem żywej wiary.
Możemy się przy nich niejednokrotnie zawstydzić, że nasza wiara jest letnia. Warto się zatem zastanowić i dziękować Bogu, że oszczędził nam wielu trudności i walk duchowych, na które pewnie niejednokrotnie zasługujemy ze względu na sposób przeżywania własnego życia. Chciałbym też podkreślić, że dla wielu z nas osoby nękane czy dręczone nie są godne politowania, wręcz przeciwnie: ich nadzieja i walka duchowa są dla nas przykładem. Widziałem niejednokrotnie, jak dzięki osobom nękanym ich bliscy czy też osoby z ich otoczenia stawały się bardziej gorliwe w swojej wierze.
Zmaganie duchowe osób dręczonych stawało się dla innych pewnym otrzeźwieniem w wierze, a nawet przestrogą przed zaniedbywaniem swojego życia duchowego. Podkreślmy z mocą: osoby nękane nie potrzebują naszego poczucia, że jesteśmy lepsi, ale jak mówi Pismo Święte: „ten co stoi niech baczy, żeby nie upadł”. Najbardziej właściwą pomocą wobec osób dręczonych będzie zatem własna przemiana duchowa, trwanie w modlitwie, wytrwałość, niezłomność oraz wspólne dźwiganie ciężaru walki duchowej.